Zgodnie z Wikipedią CIO – czyli Chief Information Officer – to angielski tytuł nadawany w dużych organizacjach osobom zarządzającym obszarem informatyki (często taka osoba ma pod sobą kilku dyrektorów, odpowiadających za poszczególne obszary IT – takie jak rozwój, utrzymanie). Odpowiednikiem CIO w polskich firmach może być na przykład wiceprezes zarządu ds IT. Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w polskiej administracji publicznej – w tym w szczególności samorządowej. Praktycznie w żadnym polskim mieście nie ma osoby pełniącej rolę CIO (oczywiście są dyrektorzy działów IT, naczelnicy wydziałów IT – ale jest to szczebel niżej niż CIO). Za CIO nie można uznać również osób, do których rektorzy/naczelnicy działów IT raportują (a raportują w dużych miastach do wiceprezydenta, sekretarza lub skarbnika, zaś w mniejszych miasta zwykle jeszcze nad sobą mają osobę odpowiedzialną za organizację/administrację urzędu na poziomie dyrektorskim). Wynika to z faktu, że osoba tak postrzega informatykę (w 9 na 10 przypadków) stricte jako centrum kosztów, a nie jako narzędzie do przeprowadzenia strategicznej zmiany w urzędzie (a tak powinien postrzegać IT prawdziwy CIO).
Dlaczego o tym wspominam? Tak na prawdę brak CIO w samorządach z prawdziwego zdarzenia przekłada się na bardzo niskie umocowanie i postrzeganie informatyki w urzędzie. A to niestety nie ułatwi wdrażania koncepcji inteligentnego miasta (cały czas stoję na stanowisku, że “rdzeniem nerwowym” inteligentnego miasta jest odpowiedni system informacyjny, zrealizowany w dużej mierze za pomocą rozwiązań IT – nie da się tego osiągnąć bez dobrego umocowania informatyki w organizacji). Tym bardziej, że przy inteligentnym mieście wychodzimy poza urząd i sięgamy do jednostek mu podległych, lub wręcz z nim nie związanych formalnie. Oznacza to, że powstaje mnóstwo wyzwań na poziomie zarządzania danymi(począwszy od określenia ich właścicieli, aspektów jakościowych, aż po bezpieczeństwo) oraz standaryzacji i integracji rozwiązań IT.
Jak przełamać taki impas? Wydaje się, że pewnym rozwiązaniem mogłoby być powołanie nowej roli – City Information Officer (z naciskiem na Information a nie na IT). Byłaby to osoba umocowana pod prezydentem miasta, odpowiadająca za wszystkie aspekty wykorzystania informacji miejskiej. Jej mógłby podlegać Dyrektor/Naczelnik ds. IT (odpowiedzialny za rozwiązania technologiczne). Co więcej miejski CIO odpowiedzialny byłby za dostarczenie informacji zarządczej dla władz miasta oraz nadzorowanie realizacji wszystkich zapisów ustawowych nakładających na miasto w zakresie raportowania. Stawiam tezę, że CIO NIE powinien być informatykiem (a przynajmniej nie być tak postrzegany w urzędzie/mieście) – powinna to być osoba kojarzona z tzw. merytoryczną częścią urzędu.
Mam świadomość, że do powołania takiej roli w polskich samorządach jeszcze daleka droga, ale kropla drąży skałę :).
Polecane wpisy
W chwili obecnej coraz częściej na różnego rodzaju konferencjach, w prasie (nie tylko poświęconej IT...
P. Korcelii podaje, że w miastach żyje już obecnie ponad 3 miliardy ludzi, co drugi spośród ogółu mi...
Na serwisie Coursera umieszczona została informacja o kursie realizowanym w trybie e-learningu dotyc...