Darrell Smith z firmy Microsoft powiedział: “Give me a little data and I’ll tell you a little. Give me a lot of data and I’ll save the world”. Świata na razie nie zamierzam ratować ;), ale ten cytat pokazuje jak ważną rolę będzie odgrywać przetwarzanie dużych wolumenów danych.
Zagadnienie przetwarzania wielkich ilości danych dotyczy również polskich miast – zarówno bezpośrednio urzędów, jak również spółek miejskich (np. transport) i jednostek związanych z urzędem miasta (np. edukacja, służba zdrowia). Podmioty te są producentami wielkiej ilości danych (niektórzy używają wręcz pojęcia “fabryki danych”) – mających postać zarówno ustrukturalizowaną (nie ma wówczas większych problemów z ich gromadzenieniem i przetwarzaniem – przynajmniej od strony technicznej) jak i nieustrukturalizowaną (z tą kategorią danych miasta sobie całkowicie nie radzą).
Elementy, które szwankują na chwile obecną w zakresie przetwarzania danych w mieście można podzielić na kilka kategorii – występują one z różnym natężeniem w poszczególnych urzędach w Polsce.
Pierwsza kategoria dotyczy poziomu świadomości wśród miejskich decydentów zagadnienia znaczenia informacji zarządczej (a przecież fundamentem tego są właściwe zasoby danych). Ciągle wydaje się, że jest to problem techniczny, który załatwi informatyk miejski.Decydenci nie widzą korzyści z dostępu do odpowiednio przetworzonych danych. W wielu wypadkach ciągle jeszcze decyzje podejmowane są “na czuja”.
Druga kategoria problemów związana jest z z właścicielstwem danych. Ciągle poszczególne rejestry/ewidencje przypisane są do poszczególnych komórek/jednostek organizacyjnych, które wcale nie są zainteresowane dzieleniem się takim zasobem (pomijam przypadki, kiedy z mocy ustawy nie ma takiej możliwości – są to bowiem sytuacje stosunkowo rzadkie) – w myśl zasady – “mam dane = mam władzę”. Powoduje to konieczność duplikowania się pewnych danych, brak możliwości wprowadzenia mechanizmów re-użycia pewnych zasobów itd.
Problemy z właścicielstwem danych przekładają się na trudności w integracji poszczególnych zasobów danych (a to z kolei utrudnia wprowadzenia podejścia procesowego w urzędach – bo załatwienie sprawy end-to-end wymaga przecież dostępu do danych zintegrowanych). Zagadnienia integracyjne rozbijają się zarówno o aspekty technologiczne (część rozwiązań w miastach była budowana bez interfejsów zewnętrznych) jak i organizacyjne. Ciągle bowiem pokutuje silosowa budowa rozwiązań informatycznych. Być może rozwiązaniem tego problemu byłoby powiązanie CIO – City Information Officer.
Jak już wielokrotnie pisałem, kiedy mówimy o mieście nie można go utożsamiać tylko i wyłącznie z urzędem. To są często dziesiątki jednostek/organizacji funkcjonujących na jego terenie. Decydenci w mieście powinni mieć dostęp do zintegrowanych danych, pochodzących z otoczenia urzędu. Czyli należy zapewnić “przepływ danych bez barier” (jest to jedno z haseł The Open Group – konsorcjum promującego ideę architektury korporacyjnej).
Kolejnym problemem jest jakość danych zgromadzonych w ewidencjach i rejestrach miejskich. Najczęściej są one mocno nieuporządkowane. Brakuje reguł walidacyjnych, nie zawsze są stosowane słowniki/dane referencyjne. Brak jest także polityk (ang. policy) działania na rzecz podnoszenia jakości danych. Tutaj następuje powrót do zagadnienia wlaścicielstwa danych. Informatyk miejski nie ustali pewnych zasad (często biznesowych) w zakresie czyszczenia danych. To muszą zrobić komórki/jednostki merytoryczne.
Wreszcie polskie miasta nie są w większości przypadków przygotowane na rewolucję związaną z wprowadzeniem “internetu rzeczy” – na poziomie samorządowym oznacza to wprowadzenie dużej liczby czujników, które na bieżąco przykazywałyby do odpowiedniego centrum miejskiego dane o natężeniu ruchu, pogodzie, wypadkach, awariach…
Tyle analizy stanu faktycznego. Teraz czas na krótkie podsumowanie i rekomendacje. Obserwując co dzieje się, w obszarze przetwarzania danych w przedsiębiorstwach, jak szybko następuje absorpcja światowych trendów w Polsce (big data, cloud computing, real-time enterprise) należy spodziewać się bardzo silnej presji (nie ukrywajmy – również ze strony dostawców IT) na wdrożenie tych rozwiązań również w urzędach (w tym także samorządowych). Tym bardziej, że można zaobserwować pewnego rodzaju dyfuzję ludzi z doświadczeniami z komercji do urzędów (to oni będą nośnikami innowacji). Niedobrze byłoby, aby zacząć porządkować obszar danych w urzędach, od wdrożenia kolejnych systemów IT (na przykład do czyszczenia danych). To tylko utwierdzi klasycznych urzędników, że to nie jest ICH problem, że to jest problem INFORMATYKÓW. Wydaje się, że niezbędne jest zwiększenie poziomu świadomości po stronie pracowników merytorycznych znaczenia danych i możliwości ich wykorzystania. Po drugie warto pomyśleć o modelach referencyjnych w tym obszarze (nie ma uzasadnienia, aby w każdym mieście to wyglądało inaczej). Wreszcie warto zacząć promować ideę open government – również na poziomie samorządowym.
Polecane wpisy
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji poinformowało, że z dniem 1 stycznia 2014 roku liczba miast ...
Serdecznie zapraszam do zapoznania się z prezentacją przygotowanej przez pana Tomasza Kulisiewicza z...
Jednym z wiodących tematów przewodnich podczas realizacji przedsięwzięć z zakresu Smart Cities jest ...